Za nami już pierwsza część 6-tej edycji Konkursu biżuteryjnego Kalendarz Royal-Stone. Jeśli tworzysz biżuterię zachęcamy do udziału w 3 częściach, które jeszcze przed nami (szczegóły znajdziesz TUTAJ).

A dzisiaj mamy wielką przyjemność zaprezentować Wam twórczość wielokrotnej Uczestniczki i Laureatki naszych konkursów – Pani Marty Norenberg prowadzącej Pracownię Sztuk Kilka. Stworzony przez Artystkę naszyjnik zwyciężył w ubiegłym roku do inspiracji „Indie” i ozdobił kartę z miesiącem kwietniem w drukowanym Kalendarzu biżuteryjnym na rok 2018. Serdecznie zapraszamy Was do lektury i obejrzenia pięknych prac Artystki oraz do odwiedzenia jej fanpage’a (kliknij tutaj) oraz strony pod adresem http://sztukkilka.pl

 


 

Pozwalam sobie na niekonwencjonalność… mimo, że czasem zaboli.

Kiedy na blogu Royal-Stone wpiszesz moje nazwisko, wyświetli Ci się ponad 30 wyników!!! Po dokładniejszych poszukiwaniach okaże się, że ta liczba jest jeszcze większa… o zgrozo! Chyba nawet na mojej własnej stronie tyle razy nie znalazłabym własnego nazwiska 😉

A cóż odnajdziesz w tych wcześniejszych wpisach? Co nieco o mnie i to w potrójnej dawce, zdarzyło mi się także uchylić rąbka tajemnicy i pokazać etapy powstawania srebrnej biżuterii. Jednak na tym nie koniec, ciekawscy dowiedzą się także, co robię po godzinach: podróże, szkicowanie, kociaki (ostatnio dołączyły do rodziny dwie cudne koteczki).

Szczególnie bogaty był rok 2017, gdyż za cel wzięłam sobie uczestnictwo w każdym miesiącu kalendarzowego konkursu. Choćby się waliło i paliło oraz niezależnie od tego „co ludzie gadają”, brałam wyobraźnię w troki i bawiłam się skojarzeniami, materiałami i konwenansami. Polska, to orzeł i biało – czerwone barwy? U mnie dumnie kroczył mszysty łoś. Rosja, to kokoszniki i matrioszki, a mi w głowie był tylko żarptak ze złotym jabłkiem. Co prawda nieraz korzystałam z bardziej oczywistych motywów, jak w „Indyjskiej mantrze”, czyli ażurowym słoniu ociekającym złotem i jadeitami, który zdobi kwietniową kartę kalendarza.

Bywali tacy, co się zastanawiali: a czemu ja tyle prac zgłaszam i to, co miesiąc?! Dlaczego nie daję szansy innym uczestnikom, i że to miejsce już nie dla mnie. Hmmm… a co ja na to? Jeszcze więcej wysiłku wkładałam w moje prace, bo czasem bywam zawzięta, mimo smuteczków powodowanych przez takie komentarze. Teraz sobie myślę, że bardzo dobrze zrobiłam! Skąd ta pewność? Bo to było tak…

  1. Dzięki inspiracji „Japonia” znów sięgnęłam po fragmenty kimon i tak je wywracałam do góry nogami, aż wymyśliłam i zrealizowałam pierwszą w życiu serię biżuterii – „Japońską opowieść zaklętą w srebro”.
  2. Później nastała pełna tulipanów „Holandia”. W naszyjniku wykorzystałam nową konstrukcję podwójnego sposobu noszenia, gdyby nie on nie powstałyby hortensje i konwalie, z których jestem naprawdę dumna, co zdarza mi się okazjonalnie.
  3. A ten słoń złocisty, co miał być mniejszy, ale pomyliły mi się rozrysy i użyłam większego. Później musiałam męczyć się z ażurami, które wtedy darzyłam jeszcze szczerą nienawiścią. No, ale skoro słoniowi dałam radę, to i w „Maroku” wzięłam byka za rogi i cięłam jak opętana. Stąd już tylko jeden krok do japońskich wycinanek, które były niczym uspokajająca mantra.

Mogłabym tak wymieniać bez końca co zyskałam, dzięki wzięciu udziału we wszystkich zeszłorocznych inspiracjach, jednak nie chciałabym naciągać Twojej cierpliwości niczym gumy w starych majtkach. Poza tym masz szczęście, właśnie słyszę delikatne dzwonienie dobiegające z kuchni, to znak, że najłatwiejsze pod słońcem ciasteczka właśnie się upiekły. Dodatkowo przed chwilą wpadł listonosz i teraz na drugim końcu biurka piętrzą się paczuszki z książkami, nęcąc mnie swymi zielonymi kopertami.

 

Zatem do następnego!

Ściskam ciepło

Marta