Kolczyki ETNO z emalią niskotemperaturową Efcolor
Wiele osób kusi praca z emalią, mnie też. Zaliczyłam już parę prób z emalią szklaną i z chęcią do niej wrócę, ale tym razem pokażę jak pracować z emalią niskotemperaturową. Jest ona dobrym rozwiązaniem dla osób, które chcą dodać kolory do swojej biżuterii, a nie mają miejsca na piec do wypalania emalii szklanej, a obawiają się wypalać emalię palnikiem. Emalia Efcolor daje bardzo ładną, gładką powierzchnię, ma dużą gamę kolorów i jest dość trwała. Ja sięgnęłam po nią dlatego, bo pozwala mi odtwarzać tzw. emalię siedmiogrodzką – czyli taką, w której komórki są wypełnione częściowo emalią.
Potrzebne materiały:
– blacha srebrna pr 925,
– drut srebrny pr. 930, średnica 1,2 mm
– drut srebrny pr. 930, średnica 0,9 mm
Uwaga: do wykonania kolczyków zamiast srebra możesz także z powodzeniem użyć blach i drutów z miedzi.
– lut srebrny “średni” 700
– gotowe sztyfty do lutowania
– baranki do sztyftów
– srebrne kółeczka 6 mm
– roztwór boraksu (na granicy przesycenia) albo lutówka
– kwas cytrynowy do wytrawiania (rozpuszczony w ciepłej wodzie)
– woda destylowana
– pasta polerska
– emalia Efcolor – niebieska, czerwona, błękitna
– aceton
Narzędzia:
– walcarka (moja ma ponad 40 lat, została zaprojektowana przez wujka męża), a jeśli jej nie ma to młotek i kowadełko
– palnik
– zestaw szczypiec: płaskich, okrągłych, tnących
– mandryle – schodkowa i zwykła
– gesztelka
– wiertarka
– płytka do lutowania
– pęseta
– szpikulec do nakładania lutu
– pilniki
– miniszlifierka, nakładki do czyszczenia i polerowania
– piecyk do emalii (u mnie piecyk zrobiony mężowskimi rękoma)
– świeczki do podgrzewacza (tealighty) – 3-4 sztuki
– szpatułki do nakładania emalii
– patyczki do szaszłyków
– wata
– miseczka na wodę
– stara elektryczna szczoteczka do zębów (idealnie myje i także usuwa pastę polerską )
Blachę srebrną przygotowuję samodzielnie, jednak możecie oczywiście zakupić i użyć dowolną gotową blachę.
Topię srebrny granulat próby 999 z odpowiednią ilością miedzi, a następnie, przy pomocy walcarki, walcuję do uzyskania określonej grubości. Akurat miałam zapasy blachy o grubości 0,7 mm, a ponieważ kolczyki, które zaprojektowałam, są dość duże, więc blachę przewalcowałam do grubości 0,4 mm. Zrobiłam to, aby zmniejszyć ciężar gotowych kolczyków.
Następnie przewalcowałam drut 1,2 mm na grubość 0,6 mm. Drut po walcowaniu jest twardy, więc go wygrzałam podgrzewając palnikiem. Z tego drutu zaczęłam formować kolczyki.
Pierwszy krok to zrobienie srebrnych okręgów o średnicy ok. 30 mm. Ze spłaszczonego drutu odcięłam dwa kawałki o długości ok. 95 mm i uformowałam z nich okręgi. Po posmarowaniu boraksem zlutowałam końce, wystudziłam i na stożkowej mandryli nadałam okręgom ładny kształt. Kolejny krok to lutowanie okręgów do blachy. Pokryłam blachę boraksem i całość wygrzałam. Boraks na początku „puchnie”, a potem zmienia się w taką ciemną maź, która ułatwia płynięcie lutowi, a przy okazji działa jak klej i utrzymuje elementy na miejscu.
Na jeszcze ciepłą blaszkę położyłam okrąg srebrny, delikatnie docisnęłam, ułożyłam wokół kawalątka lutu, podgrzałam delikatnie, do momentu płynięcia lutu. To samo powtórzyłam z drugim okręgiem i kawałkiem blachy. W przypadku kolczyków zazwyczaj pracuję tak, że poszczególne elementy lutuję „równolegle”, robiąc w tym samym czasie dwa kolczyki.
Czas na pętelki, które staną się komórkami następnie wypełnionymi emalią. „Pion” kolczyków ustaliłam dodając łezkę na dole okręgu. Następnie zabrałam się za największą pętelkę. Ponieważ średnica okręgów to ok. 30 mm, a pętla ma sięgać poza połowę kolczyka, drut na taką pętelkę musi mieć ok. 70 mm długości. Na schodkowej mandryli uformowałam dwie pętelki i przylutowałam do okręgów. Dodałam także mniejsze pętelki na górze i łuczki na dole oraz kółeczka, tak jak widać to na zdjęciach 3-6.
Do kompletu brakowało mi oczek do zawieszania, zrobiłam je z wygrzanego drutu pr. 930 i średnicy 0,9 mm. Całość ozdobiłam kuleczkami, które także maskują połączenia drucików. Kolczyki lekki podtrawiłam w ciepłym kwasku cytrynowym. Nadszedł czas na wycinanie ażurów. Zapunktowałam i nawierciłam otwory do przełożenia brzeszczotu gesztelki, wycięłam ażury, a następnie wycięłam kolczyki z blachy. I przypomniałam sobie, że zapomniałam o biglach. Proces ich wykonania prezentuję na zdjęciach 9-12. Zazwyczaj używam gotowych sztyftów do lutowania, mają one ładne fazy, które trzymają dobrze baranki. Po tym wszystkich operacjach kolczyki i sztyfty delikatnie podgrzałam i zanurzyłam w ciepłym roztworze kwasku cytrynowego. Całość trawi się i znika nagar i ślady po boraksie.
Po wytrawieniu i opłukaniu elementów kolczyków wszystko wyczyściłam stalową szczotką zamontowaną na przegubie mini szlifierki. UWAGA! Polecam wszelkie prace szlifierskie/polerskie wykonywać w osłonie. Ja mam specjalne pudełko do tego, dzięki temu mój kontakt z kurzem i pyłem jest mniejszy. Ewentualnie prace te można wykonywać w pomieszczeniu, w którym możemy sobie pozwolić na zabrudzenia i należy wówczas pamiętać o masce przeciwpyłowej oraz okularach ochronnych. Po szczotce użyłam po pilniczków diamentowych i usunęłam nadmiar srebra. Potem nadszedł czas na mini tarczki szlifierskie i polerskie oraz delikatne frezy. Gdy uznałam, że wszystko jest dostatecznie wypolerowane, zabrałam się za matowienie komórek, które później będę pokrywać emalią Efcolor. Użyłam do tego delikatnego frezu – patrz zdjęcie 13. Potem wszystko umyłam starą elektryczną szczoteczką do zębów i odtłuściłam zanurzając w acetonie.
Nadszedł czas na pokrycie elementów emalią Efcolor. Na początku zapaliłam świeczki i umieściłam je w piecyku, w czasie, gdy piecyk się rozgrzewał, zabrałam się za pokrywanie emalią. Efcolor to kolorowy proszek, którym zasypujemy element, który ma być emaliowany. Pierwszy krok emaliowania to zrobienie stolika pod bigle, tak aby płaszczyzna emaliowana była pozioma. Do tego użyłam „kubeczka” po wypalonej świeczce. Zrobiłam dwie dziurki na sztyfty i gotowe! Przy pomocy wąskiego skalpela wsypałam porcję niebieskiej emalii do komórek w biglach, nadmiar proszku usunęłam patyczkiem do szaszłyków, na którego ostry czubek nawinęłam watkę, którą lekko zamoczyłam. Następnie umieściłam bigle w piecyku, przykryłam pokrywką i poczekałam, aż proszek się rozpłynie, tworząc jednolitą powierzchnię. Proces emaliowania bigli widać na zdjęciach 15-17. Wyjęłam bigle z piecyka i zostawiłam do ostygnięcia.
Kolczyki emaliowałam w podobny sposób jak bigle, polecam położenie elementów na złożonej parokrotnie folii aluminiowej, łatwiej będzie je przenosić na piecyk. Ja o tym zapomniałam i zrobiłam to dopiero w połowie pracy. Najpierw naniosłam emalię niebieską, nadmiar (z kuleczek i krawędzi) usunęłam watką nawiniętą na ostry czubek patyczka do szaszłyków. Emalię wygrzałam i przeszłam do emalii błękitnej. Tutaj zaczynają się schody, bo proszek trzeba sypać tak, aby nie wylądował nam w już wcześniej emaliowanych komórkach. Nadmiar oczywiście można usunąć wilgotną watką. Znów wszystko wylądowało w piecyku. Emalia Efcolor ma tę przyjemną cechę, że można ją podgrzewać parokrotnie. W zasadzie wielokrotne podgrzanie ma pozytywny wpływ na jakość powierzchni emalii.
Kolejny etap, to naniesienie czerwonej emalii na dolne łezki. Znów wszystko wylądowało w piecyku. Po wygrzaniu i ostudzeniu kolczyki wyglądały jak na zdjęciu 26. Pozostaje je tylko oczyścić z nadmiaru emalii, ponieważ niechcący emalia pokryła mi tył i krawędzie komórek, a samo srebro pokryło się delikatnym nalotem. Tył oczyściłam szczotką stalową, a następnie zmatowiłam. Przód i krawędzie zewnętrzne potraktowałam gumowymi tarczkami polerskimi, najpierw o grubszym ziarnie, a potem o najdrobniejszym, polerując do połysku – proces szlifowania widać na zdjęciu 28, tam też widać, ile pyłu i kurzu potrafi takie szlifowanie wygenerować, dlatego bardzo polecam pracować w maseczce przeciwpyłowej albo polerować w pudełku ochronnym. Wewnętrzne krawędzie wyczyściłam delikatnym frezem. Połączyłam bigle i kolczyki (zdjęcie 29), delikatnie umyłam. I już koniec, efekt pracy na zdjęciu 30!
Prace z emalią Efcolor można zobaczyć na moim blogu – kliknij TUTAJ
Życzę Wam udanej pracy z emaliami niskotemperaturowymi
Kocham Cię !!!!!!!
Tego szukałem przez wiele miesięcy. Twoje prace przeurocze. I opis całego procesu wyczerpujący bardzo. Zastanawiam się, czy nie można by tego proszku wymieszać z czymś płynnym, np. wodą? I pozostawić do wyschnięcia, a dopiero potem wygrzewać.
To by pewnie bardzo ułatwiło wypełnianie komórek. Co o tym myślisz?
Wspaniały wywód. Mnie też szczurki zauroczyły.