Powoli dobiega końca tegoroczna, IV-ta już edycja najwiękzego konkursu biżuteryjnego w Polsce organizowanego przez Royal-Stone. 9 miesięcy Waszych zmagań zwieńczy wydanie wyjątkowej publikacji – Kalendarza biżuteryjnego Royal-Stone na rok 2017. Jego karty ozdobi biżuteria stworzona Waszymi rękami.
Czwarta edycja naszego konkursu jest edycją szczególną, gdyż swoim patronatem objęła go Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie, a wśród grona Jury powitaliśmy Profesora P. Ksawerego Piwockiego. Do grona Jury i ekspertów oceniających konkursowe prace zaprosiliśmy także nie mniej znamienitych członków – są wśród nich niezależni Artyści oraz Organizator prestiżowego konkursu biżuteryjnego o światowej randze “Battle of the BeadSmith” Steven Weiss (wszystkich członków konkursowego Jury prezentuje wpis, który znajdziesz tutaj TUTAJ)
W tym roku jednym z filarów konkursowego Jury są także Artyści fotograficy Marcin Ciesielski i Sylwia Cisek-Ciesielska tworzący pod nazwą Quality Pixels Photography, którzy wykorzystując aparat fotograficzny oraz dalszy proces postprodukcji potrafią wyczarować niesamowite, fantastyczne sceny. Nasz dzisiejszy wpis to zapis rozmowy z Marcinem i Sylwią, a także prezentacja części z ich fotograficznych Dzieł, w których pojawiła się piękna biżuteria.
Na stylizacjach możecie podziwiać m.in. biżuterię Artystów, którzy jako eksperci biorą udział w pracach konkursowego Jury, czyli: Grażyny Antoń (Tipika), Małgorzaty Sowy (PiLLow Design). Do zdjęć wykorzystane zostały także prace Krystyny Latosik (I miejsce w tegorocznym konkursie do inspiracji “W krainie Wikingów”), Iwony Tamborskiej – Rękami Stworzone (jednej z laureatek tegorocznej edycji konkursu) oraz Agnieszki Rodo (wielokrotnej laureatki konkursów Royal-Stone).
Serdecznie zapraszamy Was do lektury oraz obejrzenia pełnych magii prac Quality Pixels Photography, w których spotkały się Sztuka biżuterii ze Sztuką fotografii.
Korzystając z okazji serdecznie dziękujemy Quality Pixels Photography za udostępnienie pięknych prac do zilustrowania części z konkursowych tematów, a także za udział i wielkie zaangażowanie w pracach konkursowego Jury.
Skąd wzięło się Państwa zainteresowanie fotografią artystyczną?
Marcin: Było chyba od zawsze. Od wczesnych lat oboje interesowaliśmy się fotografia i robiliśmy zdjęcia. Ja złapałem bakcyla, jak dostałem swój pierwszy aparat z okazji Pierwszej Komunii. Sylwia zaczęła trochę później, ale jak się poznaliśmy, była już fanatykiem :-).
Sylwia: Początkowo jednak pociągały nas zupełnie inne nurty fotografii, krajobrazy, portrety, zwierzęta… Dopiero jak połączyliśmy siły, zaczęliśmy raczej kreować niż odtwarzać rzeczywistość.
Co stanowi dla Państwa największy “napęd” i co jest dla Państwa największym źródłem inspiracji?
Marcin: Inspiracje znajdujemy wszędzie, w książkach, w filmach, w trakcie podroży. Sylwia czasem się budzi i sięga po notatnik, żeby zapisać pomysł, który jej się przyśnił, zanim go zapomni.
Sylwia: Także w modzie, bo ja nie ukrywam, ze kocham wielkie suknie, kapelusze, czepce, buty. Czasem oglądam jakąś kolekcję i mam od razu w głowie pomysł na całą sesje.
Marcin: A największy napęd to chyba fotografia sama w sobie. Jak podoba nam się efekt końcowy własnej pracy (nawet jeśli za parę miesięcy zmienimy zdanie), to jest to dla nas zawsze taki motywacyjny kopniak, żeby działać dalej, mierzyć wyżej.
Sylwia: U nas dość typowy scenariusz wygląda tak, że opowiadam Marcinowi jakąś swoją wizję i on się puka w czoło i powtarza: “To się nie da, to nie zapracuje, to jest za bardzo skomplikowane”. Kiedyś się wdawałam w dyskusje, a dzisiaj już tylko kiwam głową, bo wiem, ze nasionko już zostało zasiane. Za kilka dni Marcin sam wraca do tematu i zaczynamy dyskutować, jak to ugryźć. Marcin rozumie techniczną stronę fotografii znacznie lepiej niż ja, plus ma swoje własne wizje, wiec wprowadza różne modyfikacje i idea zwykle ewoluuje, aż oboje jesteśmy zadowoleni z pomysłu i metod. Potem testujemy wszystko w praktyce, co czasem pracuje, a czasem nie. Ale właśnie te chwile, kiedy już wiemy, ze pracuje najlepiej nam ładują baterie.
Marcin: A jak coś nie zapracuje, to też siedzi gdzieś w głowie, aż jesteśmy gotowi na podejście numer dwa. Albo trzy.
Jak doszło do tego, że w kadrach Państwa prac zaczęła się pojawiać biżuteria?
Sylwia: Dwie rzeczy się zadziały jakoś tak prawie równocześnie. Ja kupiłam dla siebie biżuterię od dwóch projektantek i potem mi przyszło do głowy, że fajnie by zapracowała także na sesji z modelkami. Zapytałam więc, czy mogę, dostałam pozwolenie i w efekcie tych sesji nawiązała się – mam nadzieje bardziej regularna – współpraca z jedna z tych osób (wielkie ukłony dla Ciebie, Grażynko).
Mniej więcej w tym samym czasie moja przyjaciółka, Ewa Jobko, która zresztą jest twórcą większości naszych sesyjnych sukien, miała pokaz mody i nawiązała współpracę z Agnieszką Rodo, która tworzy przepiękną biżuterię sutaszową. Ich współpraca przeistoczyła się w bardzo serdeczną znajomość, a że przyjaciele naszych przyjaciół stają się naszymi przyjaciółmi…
Marcin: A jak już się zaczęły pojawiać zdjęcia z biżuterią, to coraz więcej osób zaczęło się z nami kontaktować. Po tym, jak rozpoczął się konkurs w Royal Stone, ten trend się jeszcze wzmocnił.
W jaki sposób wyszukujecie Państwo biżuterię do realizowanych przez siebie projektów?
Sylwia: To może dziwnie zabrzmi, ale wcale nie wyszukujemy. Ona jakoś do nas po prostu trafia. Czasem projektanci odezwą się do nas i pokażą nam jakieś swoje większe prace, które by chętnie zobaczyli na sesji. Ja to zwykle notuję i kontaktuję się z nimi, jak tylko wiem, ze będziemy mieć sesję, w którą ta biżuteria może się dobrze wpisać. Wtedy ustalamy datę i biżuteria przylatuje do nas tuż przed sesja i zaraz po jest odsyłana.
Zdarza się też, chociaż znacznie rzadziej, ze ktoś przysyła biżuterię, która nie jest mu aktualnie potrzebna i zostawia ja z nami, ze pozwolę sobie zacytować: “aż się na coś przyda”. Czasami zaprzyjaźnieni projektanci pytają, co mamy w planach i jeśli jest im z tym po drodze robią coś specjalnie pod tematykę naszych sesji.
Marcin: Tak, niektórzy nas rozpuszczają, właśnie czekamy na wielką czerwoną suknię i już wiemy, że przyjedzie ona razem ze specjalnie zaprojektowanymi kolczykami. To jest też coś, co dodatkowo nam dodaje motywacji do pracy.
Nad jakimi projektami z użyciem biżuterii aktualnie pracujecie?
Sylwia: Właśnie skończyliśmy dwa projekty z suknią i kolczykami z piór bażanta (wielkie dzięki dla tandemu Ewa Jobko i Agnieszka Rodo). Pióra były zbierane, jak ptaki je gubiły, wiec dwa lata nam zeszło nim mieliśmy wystarczająco dużo, żeby mogła powstać ta sukienka. Z jednego projektu zdjęcia już mogę pokazać, ale drugi jeszcze czeka na publikację w magazynie, więc musi chwilowo jeszcze pozostać owiany tajemnicą. Kończymy też przetwarzać sesję z piękną srebrną biżuterią od Iwonki Tamborskiej. Jej prace są tak niesamowite, że nie wiem czy udało nam się je godnie zaprezentować, ale mam nadzieje, ze jeśli nie teraz, to następnym razem.
Marcin: Mieliśmy też niedawno wielką sesję z ptakami z pobliskiego sanktuarium sów. Do tej sesji biżuterii użyczyły nam Krystyna Latosik i jej córka, Adrianna. Ich biżuteria pojawiła się też na sesji przedstawiającej króla i królowa pewnego dzikiego plemienia. Zdjęcia już się pomaleńku pojawiają i jest tam nawet biżuteria, która wygrała jedną z edycji Waszego konkursu.
Sylwia: Dużo się dzieje i jeszcze więcej jest w planach. Żebyśmy jeszcze nie byli tak wolni, jak jesteśmy to już całkiem by było cudownie. Ale jak mówiła moja babcia, wyżej bioder nie podskoczysz, wiec niestety póki co współpraca z nami wymaga trochę cierpliwości…
Państwa wspaniałe prace zostały wykorzystane przez Royal-Stone jako konkursowe inspiracje w największym konkursie biżuteryjnym w Polsce. Wiemy, że zasłużonych nagród zebraliście Państwo naprawdę dużo – jakie inne nagrody zdobyły Państwa prace?
Sylwia: Ostatnich kilka lat pod względem nagród było dla nas dość łaskawych. W tym roku – już trzeci raz pod rząd – Marcin otrzymał zloty medal na jednym z najbardziej liczących się konkursów fotograficznych, przyrównywanym często do fotograficznych Oskarów – Super Circuit Tierenberg w Austrii. W zeszłym roku był tam także laureatem nagrody “Best of show” w swojej kategorii.
Marcin: W zeszłym roku zostaliśmy nagrodzeni złotymi i srebrnymi medalami dla fotografów hobbystów na konkursie Px3 (The Prix de la Photographie) w Paryżu. Chociaż fotografia to dla nas jedynie hobby i każde z nas ma dość wymagającą pracę kompletnie z fotografią nie związaną, w tym roku po raz pierwszy zdecydowaliśmy się konkurować w PX3 z fotografami profesjonalistami. Ku naszemu (radosnemu) zdziwieniu otrzymaliśmy złoty medal za projekt kalendarza ze zdjęciami modelek zamienionych w laleczki.
Zeszły rok przyniósł nam 16 złotych medali w salonach fotograficznych na całym świecie, wiec bardzo nam to dodało wiatru w skrzydła. W tym roku – jeśli się nie mylę – mamy obecnie koło 10, ale sporo konkursów jeszcze przed nami (w tym jeden, na który czekamy wstrzymując co nieco oddech, ale nic więcej nie powiem, aby nie zapeszyć) 🙂
Konkurs biżuteryjny Kalendarz Royal-Stone 2017 wciąż trwa. W tym roku jesteście Państwo jednym z filarów konkursowego Jury. Która z dotychczasowych 10 zakończonych inspiracji jest najbliższa Państwa sercu i dlaczego?
Marcin: Chyba tematyka surrealna, bo wykorzystane tam do inspiracji zdjęcie to jedno z pierwszych, gdzie zaczęliśmy naprawdę tworzyć nasze własne światy.
Sylwia: Ja to jestem sroka na błyskotki i dobra biżuterię po prostu uwielbiam, więc prace z każdej edycji konkursu oglądam z wypiekami na twarzy. Nie przestanie mnie nigdy zadziwiać, jak wielki niektórzy ludzie mają talent.
Proszę się podzielić jakąś ciekawą historią z planu zdjęciowego.
Marcin: Trochę się tego uzbierało. Jakiś czas temu mieliśmy sesję o czarnej wdowie, złej pajęczycy. Na zdjęciu, oprócz samej królowej pająków, miał się znajdować także jej obiad, tzn. owinięty w kokon mężczyzna. Nasza makijażystka zgłosiła do nas ochotnika, trenera fitness z porządnie umięśnioną klatą. Ale w studio okazało się, że łańcuchy do podwieszania nie dadzą mu rady, mięśnie jednak naprawdę dużo ważą. A “obiad” na zdjęciu musiał wisieć. Na szczęście cudem jakimś w studio znajdowała się bardzo wysoka drabina. Przebudowaliśmy całą scenerię, tak, ze ściana znalazła się na podłodze, ułożyliśmy na niej naszego modela i zrobiliśmy zdjęcia z drabiny. Potem złożyliśmy wszystko razem i voila, okokoniony mężczyzna zwisa sobie nad straszną pajęczycą.
Klaudiusz/Royal-Stone: Dziękujemy za rozmowę i z niecierpliwością oczekujemy na Państwa kolejne fotograficzne prace – szczególnie te, na których znajdzie się także fantastyczna biżuteria. Serdecznie zapraszamy Wszystkich do obejrzenia dalszych zdjęć.
Albumy zawierające prace konkursowe z tegorocznej edycji Konkursu Kalendarza Royal-Stone 2017 możecie obejrzeć TUTAJ (wkrótce pod tym linkiem pojawią się także nowe wpisy zawierające prace z kolejnych zakończonych etapów).
Wszystkim twórcom biżuterii życzymy udziału ich prac w fantastycznych sesjach fotograficznych Quality Pixels Photography
Król Karol, Królowa Karolina i cały Zespół Royal-Stone
Wspaniałe zdjęcia, miło mi ,że również moje prace zaszczyciły takie studio:))) dziękuję.
Zdjęcia ogląda się jak najpiękniejsza bajkę!
My ze swojej strony bardzo dziękujemy Royal-Stone za pięknie przygotowany wpis do bloga i bardzo milą współpracę przez ostatnich kilka miesięcy, wspaniałym artystom za użyczenie nam przepięknych prac na sesje zdjęciowe, i wszystkim za ciepłe słowa i polubienia na Facebooku 🙂
Wspaniałe prace! można oglądać całymi godzinami. Gratuluje pasji i talentu!
Zdjecia ktore urzekly mnie od pierwszego spojrzenia, a stoja za nimi niezwykli ludzie, przyjazni, otwarci i niebywale tworczy 🙂 Ciesze sie, ze mialam okazje byc malym pixelkiem w ich dzialaniach <3 Czekam na wiecej! 🙂
Wspaniali artyści! Gratulacje również dla biżuteryjek. Owocna wspólpraca, efekty do pozazroszczenia :-)))